Unia Kwaczała - SPRiN Regulice 1:0 (1:0)
SPRiN: Piwowarczyk - Przygodzki, Praszek, Jamro, Czak (45' Turek) - Sikora (38' Lizoń), Pituch, Warzecha, Kołacz (77' M. Matusik), Knapik - Ślusarczyk
Nie udały się pierwsze derby w tym sezonie piłkarzom Regulic. Nasza drużyna źle weszła w mecz, w pierwszej fazie spotkania nie układała się nasza gra, sporo strat, niedokładności, prostych błędów co było wodą na młyn dla gospodarzy, którzy raz po raz zagrażali naszej bramce, ale oni również mieli problemy pod naszą bramką. Z naszej strony najbardziej aktywny w ofensywie był Krzysztof Ślusarczyk, który kilkukrotnie uderzał na bramkę ale nie skutecznie, co prawda raz zdobył bramkę, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Dobrą okazję miał również Wojtek Sikora, ale trafił w słupek. Nasz skrzydłowy już w pierwszej połowie musiał opuścić boisko ze względu na kontuzję. Wojtkowi życzymy dużo zdrowia i liczymy że szybko wyleczy uraz. Co nie udało się naszej drużynie udało się gospodarzom, po kolejnych błędach w naszym ustawieniu skrzydłowy wbiegł w pole karne mając dużo miejsca uderzył na bramkę, Piwowarczyk odbił piłkę, ale wprost pod nogi napastnika, który umieścił piłkę w siatce.
Przed drugą połową reprymenda w szatni podziałała nieco na naszą drużynę, nie dopuszczaliśmy już rywali tak blisko naszej bramki i nie dawaliśmy im aż tyle przestrzeni co w pierwszej połowie. W dalszym ciągu najbardziej aktywnym graczem był Krzysztof Ślusarczyk, który był nawet blisko wyrównania ale trafił w poprzeczkę. Swoje szanse mieli także Pituch i Matusik, ale oba strzały (oba głową) były minimalnie niecelne. W ostatniej akcji meczu 3 punkty Kwaczale uratował...sędzia. Praszek z własnej połowy dośrodkował piłkę w pole karne z rzutu wolnego, walkę o pozycję z obrońcą wygrał Paweł Jamro i stojąc tyłem do bramki strzałem głową zdobył bramkę, a nie wiedzieć czemu, z tylko dla siebie znanego powodu sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Mimo protestów naszej drużyny sędzia nie zmienił decyzji.
Niestety przegrywamy pierwsze derby tego sezonu. Trzeba przyznać, że zagraliśmy słabo, zwłaszcza w pierwszej połowie przeszliśmy obok meczu. W drugiej połowie wzięliśmy się do pracy, ale brakowało momentami szczęścia. W końcówce zaczął swoje miejsce na boisku podkreślać sędzia raz po raz dyktując niezrozumiałe decyzje, a w ostatniej akcji dał prawdziwy "popis". W jaki sposób Paweł Jamro mógł być na spalonym w tej akcji tego nie wiemy i chyba się nie dowiemy.